AI czyli jak to działa?

O sztucznej inteligencji słyszał pewnie każdy. Ja też. Choć jakoś  nigdy dotąd nie zmobilizowałam, żeby zajrzeć  i samej się przekonać, jak to działa. Ostatnio jednak zachęcona przez kilka różnych osób,  zdecydowałam, że sprawdzę sama.
No i żeby nie działać po omacku, zaczęłam szukać jakiś podstaw od czego zacząć, jak się poruszać. Znalazłam kurs video:

Zaraz idę na zakupy – do końca sierpnia 2023r. kurs jest w promocji, cena obniżona o 70%.
Wygląda na to, że mogę mieć nową zabawkę. Ciekawe, co mi z tego wyjdzie?

Obyśmy zdrowi byli!

Jak ważne jest zdrowie, wie każdy, komu ono szwankuje. Pisał o tym już bardzo dawno temu Jan Kochanowski. I nie miejmy złudzeń – im  więcej latek na karku, tym więcej problemów ze zdrowiem.
Ja też się borykam z takim problemami. 5 lat temu dowiedziałam się nagle, że mam cukrzycę typu 1. Cóż, muszę z tym żyć. Ostatnio jakoś się zmobilizowałam i chcąc się podzielić swoimi doświadczeniami z tej dziedziny, założyłam nowy blog:

Cukrzyca i nie tylko

Zapraszam zainteresowanych.

Wakacyjne wspominki z dzieciństwa

Już jako dziecko bardzo lubiłam zbierać czarne jagody.  Pamiętam, że zawsze w lipcu mój Tata miał urlop i jeździliśmy z rodziną na wycieczki do lasu. Część rodziny szukała grzybów, część zbierała jagody. Ja jakoś nie miałam zacięcia do grzybów, zawsze wybierałam jagody. I zostało mi to na wiele lat, zawsze to lubiłam i gdy tylko miałam okazję – pracowicie je zbierałam. Przy okazji doskonale się wyciszając, wsłuchana w odgłosy lasu. Robiłam tak, już także jako mężatka, choć mój mąż preferował wędrówki na grzyby.

Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy zastanawiam się jak to możliwe? W ogóle nie słyszało się o żadnych tasiemcach, których larwy podobno mogą się znajdować na jagodach. Nawet w głębi lasu (a lasy kiedyś to nie były jak obecnie obszary masowej wycinki drzew) jakoś zupełnie nie myślałam o dzikich zwierzętach, które mogą mieć zaatakować. W zasadzie widywałam tylko sarny. Starałam się unikać żmij, choć jeżdżąc przez wiele lat do Sulęczyna na Kaszubach, wiedziałam już gdzie są ich ulubione miejsca. W ogóle nie mówiło się o kleszczach – teraz sąsiedzi wracając ze spacerów z psem narzekają na kleszcze żyjące na trawnikach na podwórku, w środku dużego miasta.

Czym to jest spowodowane? Na pewno duży wpływ ma obieg informacji. Kiedyś takie zdarzenia zamykały się tylko w lokalnych społecznościach, teraz media i internet powodują, że mogą się dowiedzieć o nich od razu wszyscy mieszkańcy globalnej wioski. Obawiam się jednak, że duży wpływ ma tu także zmiana klimatu i jej negatywny wpływ na nasz świat?
A może to ja jestem na etapie za moich czasów… i idealizuję świat swojego dzieciństwa i młodości? Choć czy dziś można w lesie znaleźć rydze? W w rzece raki?

 

Dzień Niezapominajki

15 maja to Dzień Niezapominajki. Święto propagowane od 2002r.
Na początku miało być polskim Świętem Zakochanych – jako przeciwwaga dla anglosaskich Walentynek. Nie udało się, Walentynki zadomowiły się u nas na dobre. Nie wyklucza to jednak wcale Święta Niezapominajki.
Jak informuje Wikipedia:

Dzień Polskiej Niezapominajki – święto przyrody obchodzone corocznie 15 maja, mające na celu promowanie jej walorów, stałe przypominanie o ochronie środowiska i zachowaniu różnorodności biologicznej Polski.
Święto ma również na celu zachowanie od zapomnienia ważnych chwil w życiu, osób, miejsc i sytuacji.

Lubie niezapominajki – są urocze. I w końcu maj to miesiąc zakochanych, więc mogą być także ich symbolem.
No i przypominają nam też, żeby nie zapominać. Może to dobra okazja, żeby ocalić od zapomnienia to, co zachowało się w naszej pamięci? I opowiedzieć/spisać te wspomnienia?


 

 

31 Finał WOŚP

Orkiestra gra już 31. raz. Stała się już stałym elementem naszego życia i to nie tylko w styczniu, podczas finału, ale na co dzień – we wszystkich szpitalach w całej Polsce. Nie ma chyba nikogo, kto nie widział czerwonych serduszek naklejonych na zakupionym przez WOŚP sprzęcie, wielu skorzystało.
Służba zdrowia to z pewnością wielki worek potrzeb i te wszystkie zebrane przez WOŚP pieniądze są też bardzo potrzebne. Przede wszystkim jednak wyzwalają w nas to, co piękne. Jesteśmy razem i w odruchu serca, wspólnie zrzucamy się, aby wspomóc ważny cel. W tym roku walczymy z sepsą.

Czy w naszym dramatycznie podzielonym społeczeństwie jest jeszcze coś, co mogłoby nas tak radośnie połączyć? Tak, wiem są tacy, którym WOŚP się nie podoba, krytykują i obrzydzają, ale co z tego? Wielkie czerwone serduszko, uśmiech i radość z czynienia czegoś naprawdę dobrego i tak jest ważniejsze i bardziej widoczne.

Orkiestra gra i będzie grać do końca świata i jeden dzień dłużej.

Moje problemy z hostingiem

Jakoś od dłuższego czasu mam problemy z moimi blogami. Ciągle mi coś nie wychodzi, ciągle jakieś problemy techniczne i w efekcie brak chęci do pisania notek. Może powodem jest to, że straszliwie zapętliłam się z hostingiem?

Po likwidacji Bloxa (ach, to były czasy …) przeniosłam się na platformę WordPress.com.  I szybko się  rozczarowałam. Owszem, możliwości jest tam wiele, ale chcą cokolwiek rozbudować – trzeba płacić. No niestety, takie czasy. Doszłam wówczas do wniosku, że nie ma to sensu. Jeżeli mam płacić, to zrobię to na własnych śmieciach. Od wielu lat opłacałam hosting i domenę firmową w nazwa.pl, więc miałam miejsce do zakotwiczenia, musiałam tylko wykupić domenę marzatela.pl i sukcesywnie instalować aplikacje na poszczególnych subdomenach na poszczególne blogi. Nawet mi wyszło i przez jakiś czas się udawało. Problemy zaczęły mi się w marcu ub.r. Okazało się, że bazy danych, z których korzystam są przestarzałe i konieczne jest przeinstalowanie wszystkiego. Dostałam też wysoki rachunek za hosting. W dodatku moja próba przeinstalowywania wszystkich baz skończyła się porażką i w rezultacie zniechęciłam się. Wprawdzie domeny zostawiłam na nazwa.pl, ale zrezygnowałam z hostingu i przeniosłam go na platformę home.pl. Udało się, ale bez certyfikatu SSL. Dokupiłam go później, ale już z jego instalacją na przekierowanych domenach miałam problem.

No i teraz ponownie z wszystkim jestem na nazwa.pl. Mimo wszystko jest to przyjaźniejszy portal. Dodatkowo – nie ma takiego bałaganu z pocztą, łatwiej ogarnąć różne konta. Mam nadzieję, że już tu zostanę na dłużej. Choć przy okazji przepłaciłam. Wykupiłam certyfikat SSL na domenę marzatela.pl, ale okazało się, że nie ma WidCard i na subdomenach nie działa – kiedyś była inaczej, działało z automatu. Musiałam dokupić osobno i wyszło drożej. No trudno, jest szansa, że za kilka dni wszystko będzie już dobrze działać, a ja po kolei będę budować treści na swoich blogach.
No i przy okazji chyba udało mi się pozbyć problemów z komentowaniem wpisów – błędnie ustawiałam niektóre właściwości w ustawieniach wtyczki JetPack. Teraz powinno być już dobrze. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Covid, grypa czy RSV?

Od pewnego czasu krążą nad nami jakieś wstrętne wirusy – właściwie nie wiadomo skąd i jakie? Wydawać by się mogło, że pandemia koronawirusa już za nami, a tu znowu coś szaleje. Tym razem już jako tridemia czyli 3 różne wirusy.

Na mnie wypadło przed świętami, do tej pory nie wiem – co. Pierwsza zachorowała wnuczka. Ma 1,5 roku, od października nie była w żłobku i nagle dostała wysokiej temperatury. Pediatra od razu kazała jechać z nią na SOR. Tam zaaplikowano głównie leki przeciwgorączkowe i zrobiono testy na covid, grypę i RSV. Wszystkie negatywne. Nie zatrzymali ją, z  receptą wypuścili do domu.
Mnie dopadło dzień później. Straszny kaszel, wysoka temperatura (powyżej 39 stopni).  Zrobiłam test na covid – negatywny. Były akurat wolne dni, ja nie miałam siły na nic więcej niż teleporada z Nocnej Opieki Zdrowotnej. Lekarz stwierdził, że jest to jakaś infekcja wirusowa, ale za chwilę i tak przekształci się w bakteryjną, więc nie ma na co czekać. Antybiotyk i sterydy  do inhalacji, cała bateria syropów, leków wspomagających itd. Wieczorem tego samego dnia zauważyłam, że nie mam węchu. Smaku chyba też, choć prawie nic nie jadłam, zmuszając się tylko do tego co niezbędne, aby nie wpaść w hipoglikemię.
Na wszelki wypadek siedziałam w domu i unikałam kontaktów z ludźmi. Zresztą i tak czułam się fatalnie i nie miałam siły na nic. Przeszło po ok.10 dniach.

Co to było? Jestem po czterech dawkach szczepionki na covid. Na grypę nie szczepiłam się – teraz żałuję. Teraz chyba już nie ma to sensu, poczekam do jesieni.

 

 

%d bloggers like this: