Mała Agatka i jeszcze mniejszy Antoś też już zbierają. W realu, ale eskarbonka też jest:
Antoni Pobłocki – eskarbonka WOŚP
Kto może – niech dorzuci grosik.
Moje blogi
Mała Agatka i jeszcze mniejszy Antoś też już zbierają. W realu, ale eskarbonka też jest:
Antoni Pobłocki – eskarbonka WOŚP
Kto może – niech dorzuci grosik.
Orkiestra gra już 31. raz. Stała się już stałym elementem naszego życia i to nie tylko w styczniu, podczas finału, ale na co dzień – we wszystkich szpitalach w całej Polsce. Nie ma chyba nikogo, kto nie widział czerwonych serduszek naklejonych na zakupionym przez WOŚP sprzęcie, wielu skorzystało.
Służba zdrowia to z pewnością wielki worek potrzeb i te wszystkie zebrane przez WOŚP pieniądze są też bardzo potrzebne. Przede wszystkim jednak wyzwalają w nas to, co piękne. Jesteśmy razem i w odruchu serca, wspólnie zrzucamy się, aby wspomóc ważny cel. W tym roku walczymy z sepsą.
Czy w naszym dramatycznie podzielonym społeczeństwie jest jeszcze coś, co mogłoby nas tak radośnie połączyć? Tak, wiem są tacy, którym WOŚP się nie podoba, krytykują i obrzydzają, ale co z tego? Wielkie czerwone serduszko, uśmiech i radość z czynienia czegoś naprawdę dobrego i tak jest ważniejsze i bardziej widoczne.
Orkiestra gra i będzie grać do końca świata i jeden dzień dłużej.
No to mamy piątek trzynastego. Na odgonienie ewentualnego pecha:
Jakoś od dłuższego czasu mam problemy z moimi blogami. Ciągle mi coś nie wychodzi, ciągle jakieś problemy techniczne i w efekcie brak chęci do pisania notek. Może powodem jest to, że straszliwie zapętliłam się z hostingiem?
Po likwidacji Bloxa (ach, to były czasy …) przeniosłam się na platformę WordPress.com. I szybko się rozczarowałam. Owszem, możliwości jest tam wiele, ale chcą cokolwiek rozbudować – trzeba płacić. No niestety, takie czasy. Doszłam wówczas do wniosku, że nie ma to sensu. Jeżeli mam płacić, to zrobię to na własnych śmieciach. Od wielu lat opłacałam hosting i domenę firmową w nazwa.pl, więc miałam miejsce do zakotwiczenia, musiałam tylko wykupić domenę marzatela.pl i sukcesywnie instalować aplikacje na poszczególnych subdomenach na poszczególne blogi. Nawet mi wyszło i przez jakiś czas się udawało. Problemy zaczęły mi się w marcu ub.r. Okazało się, że bazy danych, z których korzystam są przestarzałe i konieczne jest przeinstalowanie wszystkiego. Dostałam też wysoki rachunek za hosting. W dodatku moja próba przeinstalowywania wszystkich baz skończyła się porażką i w rezultacie zniechęciłam się. Wprawdzie domeny zostawiłam na nazwa.pl, ale zrezygnowałam z hostingu i przeniosłam go na platformę home.pl. Udało się, ale bez certyfikatu SSL. Dokupiłam go później, ale już z jego instalacją na przekierowanych domenach miałam problem.
No i teraz ponownie z wszystkim jestem na nazwa.pl. Mimo wszystko jest to przyjaźniejszy portal. Dodatkowo – nie ma takiego bałaganu z pocztą, łatwiej ogarnąć różne konta. Mam nadzieję, że już tu zostanę na dłużej. Choć przy okazji przepłaciłam. Wykupiłam certyfikat SSL na domenę marzatela.pl, ale okazało się, że nie ma WidCard i na subdomenach nie działa – kiedyś była inaczej, działało z automatu. Musiałam dokupić osobno i wyszło drożej. No trudno, jest szansa, że za kilka dni wszystko będzie już dobrze działać, a ja po kolei będę budować treści na swoich blogach.
No i przy okazji chyba udało mi się pozbyć problemów z komentowaniem wpisów – błędnie ustawiałam niektóre właściwości w ustawieniach wtyczki JetPack. Teraz powinno być już dobrze. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Od pewnego czasu krążą nad nami jakieś wstrętne wirusy – właściwie nie wiadomo skąd i jakie? Wydawać by się mogło, że pandemia koronawirusa już za nami, a tu znowu coś szaleje. Tym razem już jako tridemia czyli 3 różne wirusy.
Na mnie wypadło przed świętami, do tej pory nie wiem – co. Pierwsza zachorowała wnuczka. Ma 1,5 roku, od października nie była w żłobku i nagle dostała wysokiej temperatury. Pediatra od razu kazała jechać z nią na SOR. Tam zaaplikowano głównie leki przeciwgorączkowe i zrobiono testy na covid, grypę i RSV. Wszystkie negatywne. Nie zatrzymali ją, z receptą wypuścili do domu.
Mnie dopadło dzień później. Straszny kaszel, wysoka temperatura (powyżej 39 stopni). Zrobiłam test na covid – negatywny. Były akurat wolne dni, ja nie miałam siły na nic więcej niż teleporada z Nocnej Opieki Zdrowotnej. Lekarz stwierdził, że jest to jakaś infekcja wirusowa, ale za chwilę i tak przekształci się w bakteryjną, więc nie ma na co czekać. Antybiotyk i sterydy do inhalacji, cała bateria syropów, leków wspomagających itd. Wieczorem tego samego dnia zauważyłam, że nie mam węchu. Smaku chyba też, choć prawie nic nie jadłam, zmuszając się tylko do tego co niezbędne, aby nie wpaść w hipoglikemię.
Na wszelki wypadek siedziałam w domu i unikałam kontaktów z ludźmi. Zresztą i tak czułam się fatalnie i nie miałam siły na nic. Przeszło po ok.10 dniach.
Co to było? Jestem po czterech dawkach szczepionki na covid. Na grypę nie szczepiłam się – teraz żałuję. Teraz chyba już nie ma to sensu, poczekam do jesieni.