Od pewnego czasu krążą nad nami jakieś wstrętne wirusy – właściwie nie wiadomo skąd i jakie? Wydawać by się mogło, że pandemia koronawirusa już za nami, a tu znowu coś szaleje. Tym razem już jako tridemia czyli 3 różne wirusy.
Na mnie wypadło przed świętami, do tej pory nie wiem – co. Pierwsza zachorowała wnuczka. Ma 1,5 roku, od października nie była w żłobku i nagle dostała wysokiej temperatury. Pediatra od razu kazała jechać z nią na SOR. Tam zaaplikowano głównie leki przeciwgorączkowe i zrobiono testy na covid, grypę i RSV. Wszystkie negatywne. Nie zatrzymali ją, z receptą wypuścili do domu.
Mnie dopadło dzień później. Straszny kaszel, wysoka temperatura (powyżej 39 stopni). Zrobiłam test na covid – negatywny. Były akurat wolne dni, ja nie miałam siły na nic więcej niż teleporada z Nocnej Opieki Zdrowotnej. Lekarz stwierdził, że jest to jakaś infekcja wirusowa, ale za chwilę i tak przekształci się w bakteryjną, więc nie ma na co czekać. Antybiotyk i sterydy do inhalacji, cała bateria syropów, leków wspomagających itd. Wieczorem tego samego dnia zauważyłam, że nie mam węchu. Smaku chyba też, choć prawie nic nie jadłam, zmuszając się tylko do tego co niezbędne, aby nie wpaść w hipoglikemię.
Na wszelki wypadek siedziałam w domu i unikałam kontaktów z ludźmi. Zresztą i tak czułam się fatalnie i nie miałam siły na nic. Przeszło po ok.10 dniach.
Co to było? Jestem po czterech dawkach szczepionki na covid. Na grypę nie szczepiłam się – teraz żałuję. Teraz chyba już nie ma to sensu, poczekam do jesieni.
Like this:
Like Loading...